środa, 22 kwietnia 2015

Wybory

Wybory prezydenckie tuż, tuż, na kogo zagłosujecie?? Ja tym razem na nikogo, odpuszczam sobie, bo kandydata brak.
Ale nasza wspaniała zamorska emigracja, i nie tylko zamorska, pójdzie tłumnie głosować, bo choć w RP nie mieszkają i nie mają zamiaru tu się nigdy sprowadzić to jednak ich patriotycznym obowiązkiem jest co? Wybierać nam Polakom prezydenta i rząd.
Ja chociaż mam obywatelstwo USA, nie wybieram im prezydenta, bo tam nie mieszkam i wedle mnie nie mam "prawa" mieszać się w nie swoje wybory. Ale po tegorocznych wyborach , które zamierza tłumnie nawiedzić migracja jeszcze to przemyślę i być może zagłosuję.
Jak wszystkim wiadomo emigranci ulokowanie w takich miastach jak NY, czy Chicago to na ogół zwykłe nie kumate kmioty, wiocha. Znam tez emigracje niemiecką, oni się tam zasymilowali i w większości mają w poważaniu nasze wybory, o innych emigrantach np. z UK, Irlandii itp, nie wiem nic, więc o nich nie będę pisała.

Jak widzicie, emigranci polscy to przede wszystkim konserwa, post Solidarnościowa w większości, to narodowcy, antysemici, rasiści, ksenofoby i homofoby. Taki przekrój Polaków żyjących w kraju, ale w pigułce.  Oni są mocno oderwani od rzeczywistości żyją w takim zawieszeniu i to zawieszenie wykorzystuje PiS i Rydzyk. To są ludzie na polskich paszportach, słabo mówiący po angielsku , przynależący do polskich parafii i tak na co dzień obracający się we własnym kociołku. To jest zwykły chłam i plebs. W moim małym polonijnym kotle, większość była prawicową konserwą, narodowcami  zwanymi patriotami.  Nie wielu miało tę całą Polonie w poważaniu, nie mówiąc już o tym co się dzieje w kraju. Jeszcze mniej zasymilowało się z Amerykanami, otrzymało obywatelstwo amerykańskie itd.
Nie pierwszy raz pytam dlaczego ci ludzie mają prawo wtrącać się w nasze sprawy? Nie chodzi mi o to, że ich głosy są w stanie przeważyć jakąkolwiek szalę, bo nie są, nie w tym rzecz. Rzecz w tym, że samo obywatelstwo nie powinno być przepustką do czynnego udziału w wyborach w państwie, które na co dzień jest im obce.

prof. Longin Pastusiak
amerykanista, były marszałek Senatu
Komisje są rozlokowane za oceanem w polskich parafiach, choć powinny być to miejsca apolityczne i neutralne światopoglądowo. Trudno znaleźć jednak obecnie inne rozwiązania. Możemy tylko sugerować Polonii, by zdobywała lepszą wiedzę o kandydatach, a nie ulegała jedynie sugestiom proboszczów z Chicago i Nowego Jorku. Niestety moje doświadczenie wskazuje, że większość Polonii nie ma pojęcia o prawdziwej sytuacji w Polsce.
 Trzon elektoratu zza oceanu stanowi środowisko polonijne z Nowego Jorku i Chicago, a to w dużej mierze emigranci słabiej wykształceni, a więc łatwo ulegający wpływom, w tym przypadku zwykle Kościoła katolickiego. Wpływ parafii polskich w tych największych polskich ośrodkach w USA jest znaczenia większy niż na przykład w San Franciso i Los Angeles, gdzie żyje więcej Polaków należących do inteligencji, a więc lepiej znających aktualną sytuację w ojczyźnie. No i mniej podanych na pewne określone wpływy – ocenia amerykanista.

5 komentarzy:

  1. Nie wiem na kogo beda glosowac emigranci z UK, bo sa tak zroznicowani jak i spoleczenstwo w Polsce. Trudno wrzucic wszystkich do jednego wora.
    Ja nie bede glosowac, bo po pierwsze z moich internetowych obserwacji wynika ze nie ma na kogo, po drugie, powtorze za toba, mieszkajac od ponad 20lat poza Polska, uwazam ze nie mam prawa wpieprzac sie w nie swoje sprawy. Wsrod znajomych kilka osob zdeklarowalo ze bedzie glosowac na Kukiza, ale jak spytalam dlaczego, nie bardzo byli w stanie odpowiedziec.
    I tak wlasnie glosuja Polacy.
    Ja postoje :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy11:24:00

    Nowicka albo Grodzka... gdyby któraś z nich uzbierała głosy. Tak to na nikogo, albo na...siebie. Bo tylko ja sam mogę coś sobie dać. Gdy kończy się kampania, to wszyscy ci mają mnie w dupie. Dlatego mego głosu nie oddam.
    Emigranci lub mieszkający na stałe poza granicami kraju Polacy nie powinni mieć prawa o decydowaniu o losach kraju, który opuścili lata temu, jestem takiego zdania.
    Wędrowczyk

    OdpowiedzUsuń
  3. Obeliks20:12:00

    Zgadzam sie... Jesli ktos mieszka na stale za granica, nie powinien miec prawa glosu. Z dwoch powodow: po pierwsze skoro mieszkam od 96-go roku poza granicami to co ja naprawde wiem o tym co sie w Polsce dzieje? Tyle co w mediach i na bloga przeczytam, Po jesli ja zaglosuje na ta czyy inna osobe to inni beda zyli z konsekwencjami mojego wyboru - to nie jest moralne.
    Przypomnial mi sie taki kawal: Jaki jest szczyt bezczelnosci? Zaglosowac na PiS i wycjechac do Irlandi.
    A nawiazujac do naszych rodakow po "tej" stronie sadzawki to.. ech, bez komentarza...

    OdpowiedzUsuń
  4. Anonimowy13:38:00

    Ja obserwuje panike w polskich mediach,przed kandydatka Ogorek.Juz chocby z tego powodu oddalbym na nia glos(nie oddam ,bo nie mieszkam w PL)Czy prawo wyborcze dla polakow mieszkajacych za granica jest nie moralne? Wzgledne. Czy moralne jest prawo wyborcze dla idiotow, psycholi, ciemniamow? Wiekszosc wyborcow na swiecie, jest do ostatniej chwili niezdecydowana i to o nich tocza sie kampanie wyborcze.Nie jednokrotnie na wybor , wplyw ma kolor krawata. Ja uwazam, ze trzeba wiedziec gdzie sie ma korzenie i stac do tego.
    -z-

    OdpowiedzUsuń
  5. Republikanka02:11:00

    Nie mieszkam w Polsce od 8 lat, wiec glosowac nie bede. Najbaardziej irytuja mnie "polonusy" ktorzy obnosza sie tu ze swoim "patriotyzmem": orzelek na samochodzie, koszulka w barwy narodowe albo dresik ortalionowy z napisem "Polska". Zawsze mam ochote do takiego podejsc i powiedziec, ze jak jest takim patriota to niech wraca do Polski i tam pracuje i placi podadtki i chociaz troche przyczynia sie do wzrostu gospodarczego . Ale chyba dostalabym z piesci albo sztacheta od plota ;) Zauwazylam tez ze w mini-dzielnicy poslkiej w moim miasteczku wszedzie wisza polskie bandery. Doprowadza mnie to do szalu, bo albo tu mieszkaja sami marynarze, albo "patrioci" nie odrozniaja flagi narodowej od bandery.
    I osttatni komentarz dotyczacy rodakow po mojej stronie oceanu: pracowalam kiedys w sklepie (duza siec, spory sklep), przychodzil tam prawie co niedziele (po mszy!) pewien starszy Polak. Zawsze mnie wolano do tlumaczenia bo facet ani slowa po angielsku nie znal. Pytam sie goscia: co pana sprowadzilo tutaj, w tak zaawansowanymm wieku (myslac, ze gosc po 70tce, to nic dziwnego ze nie zna angielskiego). Facet na to: pani, ja tu juz 30 lat mnieszkam (!!!!), pracowalem w polskiej fabryce, zakupy w polskich sklepach, mieszkanko w polskiej dzielnicy, TV polska, no to po co ja mam sie uczyc angielskiego. A jak pojde do angielskiego sklepu to zawsze jest ktos kto mowi po polsku i mi pomoze...
    Czyz to nie wspanialy przykald jak na wlasne zyczenie mozna stac sie "podgatunkiem" i uposledzonym obywatelem...

    OdpowiedzUsuń

Liczę na wyważone komentarze , na temat , nie ad personam. Chamskie, obraźliwe wypociny nie będą publikowane.