czwartek, 13 września 2012

Z życia wzięte

Prof. Mikołejko ( mój guru) popełnił felieton tydzień temu o matkach polkach, które żerują na urodzeniu dziecka i panoszą się ponad miarę. To wywołało wielką burzę nie tylko w środowisku ultra katolickim, ale też feministycznym. Moim skromnym zdaniem pan profesor miał całkowitą rację. To prawda, że młode matki polki czują się "królowymi" i zarówno im , jak i ich bachorom wolno absolutnie wszystko. Nie potrafią uszanować niczego i pozwalają bachorom panoszyć się tu i ówdzie. Przykładem mogą być moje działki, gdzie co jakiś czas zwożą bachory i pozwalają im drzeć mordy w nieskończoność, tak jakby nikogo innego nie było tylko oni. Innym przykładem jest to, że pchają się z wózkami do tramwajów i oczekują , że osoba w moim średnim wieku ustąpi im miejsca. Skandal. Nie wspomnę już , że żerują na państwie ile mogą i jak długo mogą. W zasadzie traktowane są jak święte krowy i to musi się skończyć.

Inną sprawą jest ujawnienie przez Katarzynę Figurę, że przez lata małżeństwa była bita i poniżana. No i rozpoczęła się " dyskusja" polaczków. Komentarze są wprost skandaliczne. Skoro bił miał powód, jak baby się nie bije to wątroba jej gnije, po co wywlekać swoje brudy na światło dzienne itd.
Po raz nie wiem już który z rzędu muszę napisać, że Polacy mimo wszystko ,w większości, to kmioty, chamy , gnoje i ciemnogród. Po pierwsze zastanawia mnie jedno, co miłość ma wspólnego z biciem i poniżaniem? Po drugie jakim chujem trzeba być , czy też suką, aby fizycznie, psychicznie czy werbalnie molestować swojego/ swoją partnerkę. Po trzecie opowiadanie o tym nie jest wylaszczaniem się , nie jest praniem brudów , jest czymś wręcz normalnym , dającym innym kobitom/mężczyzną do zrozumienia , że nie wolno się godzić na coś takiego, że przemoc w rodzinie jest złem z którym należy walczyć i jemu zapobiegać. W końcu, wyznania celebrytki przełamują tą barierę, która definiuje przemoc domową jakoby tylko zdarzającą się w rodzinach patologicznych. Niestety nie. Przemoc zdarza się we wszystkich sferach społeczeństwa i nie ma nic wspólnego z pochodzeniem czy majętnością.
Polecam najnowszy wpis pani Hanny Lis:  tutaj


Zakonnice będą leczyły bezpłodność metodą naprotechnologii. Czyli inaczej ujmując będą pierdoliły o szopenie, bo o ile mi wiadomo  jeszcze nikt nie został wyleczony przez ten "cudowny" katolicki wymysł. Sugeruje jednak, żeby zamiast mącić ludziom w głowach i wzbudzać nadzieję wśród ludzi naradę zdesperowanych chęcią posiadania dzieci, zajęły się nauczaniem, że przemoc jest zła.

4 komentarze:

  1. Atkabe - przecież my mentalnie nie ruszyliśmy się ze Średniowiecza, więc takie też mamy poglądy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Anonimowy13:05:00

    Tyż prowda. A co do zakonnic i ogółem katolickich terapii, niebawem jakiś yntelektualysta spod znaku krzyża o ilorazie inteligencji jełopa gowina stwierdzi, że jeśli ktoś toczy pianę z ust, to należy zastosować egzorcyzm, a planety Układu Słonecznego kręcą się nie wokół Słońca, a wokół drania Wojtyły
    Wędrowczyk

    OdpowiedzUsuń
  3. Anonimowy15:26:00

    Ja bardzo proszę - po raz ... - nie ubliżać sukom ani innym zwierzętom!
    - MeLa

    OdpowiedzUsuń
  4. Matki polki to takie rozpasane są, przecież złote góry dostają i wszelkie przywile
    je...
    Co do przemocy domowej, ja mam prostą nań metodę, kula w łeb- tanie leczenie domorosłych bokserów.
    Naprotechnologię ktoś z uporem maniaka myli z in vitro chyba, traktując jako zamiennik. Ktoś ma w głowie niepokolei, albo z dziedziny biologi jest noga stołowa...ahh! No tak, to przecież kler i nasza katoprawica.

    OdpowiedzUsuń

Liczę na wyważone komentarze , na temat , nie ad personam. Chamskie, obraźliwe wypociny nie będą publikowane.